Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

środa, 8 lipca 2015

Mobilizacja.

Człowiek w obliczu nieodwracalnego robi się jakiś taki zmobilizowany.
Zniecierpliwieni czekaniem zadzwoniliśmy do W., wykonawcy który na pytanie o swoje plany wobec naszej budowy stwierdził, że przecież w poniedziałek robimy wieniec. Okazało się, że mimo naszych próśb nie zapoznał się z ultimatum przesłanym drogą elektroniczną (w umawianie się "na gębę" to już dawno przestaliśmy wierzyć). Pechowo się nie zapoznał, ale się dowiedział, że nas to niezbyt interesuje, bo przecież mówiliśmy przez telefon, że wysłaliśmy ważną wiadomość, wymęczył spotkanie w Kłopotnicy, po raz setny usłyszał, co jest źle, orzekł, że to przecież jego ulubiona budowa (odpowiedzieliśmy, że naszą ulubioną budową od jakiegoś czasu to to już nie jest) i przecież oczywiście, że poprawią, ale do soboty. Niestety dla siebie dowiedział się, że sobota jest daleko poza zasięgiem naszych zainteresowań i albo udaje, albo się przejął, albo dotarło, że nie żartujemy - w każdym razie dzisiaj  "nasza" ekipa była widziana przy pracy i to -tak, tak - na swojej ulubionej budowie.

A już przywykliśmy do myśli o zmianie, wyszukaliśmy kilka firm budowlanych z okolicy i gotowi byliśmy testować...wróć - nadal jesteśmy gotowi, wszak czwartek jest jutro, a tak jakoś popaduje...

3 komentarze:

  1. Zróbcie wieniec, zapłaćcie i pięknie się pożegnajcie ;) i tak co złe - to WY :)))))))))))))))))))))) hahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. nie testujcie nowych, tylko zaklepujcie sprawną, rzetelną i doświadczoną ekipę Rezedy, są z Waszej okolicy i dużo sobie nie liczą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stwierdzenie "ulubiona budowa" nabiera zupełnie nowego znaczenia!

    OdpowiedzUsuń