Udało się nam (przy współpracy, by nie rzec - wykorzystaniu czworga dzielnych namawiaczy i tragarzy) zawlec syna na Sępią!
Po raz kolejny dał się także zaciągnąć do Proszowej.
A później ciocie K., A. i I. oraz wujkowie M. i G. zniknęli.
Ostał nam się po nich jeno szalik i kilka dodatkowych kilogramów (rogale marcińskie prosto z dalekiej północy).
słyszałam,że taki jeden rogal może ważyć ćwierć kilo :DDDD
OdpowiedzUsuńna pewno cudna wycieczka i słodki ciężar.
OdpowiedzUsuń