1 września zostało złożone nasze pismo błagalne w sprawie pozwolenia na budowę.
Po dobrych 60 dniach zadzwoniliśmy do D., architekta, czy dostał już papiery.(Miał pełnomocnictwo, no bo jak podpisywaliśmy umowę, to wydawały nam się różne rzeczy, na przykład taka, że mieszkać będziemy w Poznaniu.)Tak kontrolnie zadzwoniliśmy. Powiedział, że nie wie, czy coś przyszło i że jak tak, albo jak już przyjdzie, to się z nami skontaktuje.
Dzisiaj wykonaliśmy krótki telefon do Wydziału A. i B. we Lwówku.
Okazało się, że 10 października architekt, którego dane chyba niedługo tu padną, gdyż nasza cierpliwość najwyraźniej wskoczyła do jednego z worów mieszczących stajenne obrzydliwości i tam skonała, pobrał dokumenty do POPRAWKI. (Czemuż dowiedzieliśmy się o tym dzisiaj?!)
Telefon do D. skończył się tradycyjną krótką wiadomością tekstową "jestemnaspotkaniu".
Pani G.(pracująca w TYM biurze) obiecała, że sprawdzi, co się w ogóle dzieje z tym naszym projektem i nie do końca naszym w ciągu dalszym pozwoleniem.
Sekretariat Wydziału A. i B. sprawdził, że poprawki nie wpłynęły.
Następnie dostaliśmy mejla od D. z mnóstwem skanów o odralnianiu i innych tajemniczych zjawiskach paranormalnych.
Po czym pokonwersowaliśmy z D. i okazało się, że w międzyczasie przebudowa zmieniła się na rozbudowę, co skutkuje koniecznością uzyskania opinii konserwatora.
Konserwator powiedział projektowi: "tak".