Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

wtorek, 10 września 2013

Łatwo przyszło.

Odnosimy ostatnio (dość dziwne, jeżeli chodzi o przeboje z Oldbojem) wrażenie, że wszystko (to znaczy nie-budowa) zaczyna ruszać na przód, a nawet galopować.

Nagle załatwiła się wyprowadzka pszczół.



(Dziękujemy wykonawcy przeprowadzki, także za pomoc w przywracaniu otworu okiennego.)

Znalazła się ekipa, która jest skłonna przeprowadzić remont od rozbiórki po tynki.
(Dziękujemy PiM, ponownie.)

Znalazł się kierownik budowy.

A wszystko to zupełnym mimochodem, przy naszym mizernym udziale.

A może prawda jest zupełnie inna i wbrew pozorom... załatwiało się to całe cztery lata?

6 komentarzy:

  1. Oczywiście że pozory mylą, wbrew pozorom.

    życzymy kolejnych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
  2. i pięknie! byle do przodu! obyście nie wykrakali sobie tytułem posta nieco mniej pozytywnego ciągu dalszego. dobrze, że postawiliście kropkę. ;D
    [i]

    OdpowiedzUsuń
  3. nie ma za co:) powiem wam, że im dłużej do tego się zabieracie tym lepiej – popatrzcie dookoła ile błędów popełnili najbliżsi wam sąsiedzi. DLATEGO: zastanówcie się, a dopiero POTEM i BARDZO POWOLI jeszcze raz się zastanówcie. Naprawdę. CZAS weryfikuje najbardziej nawet, wydawałoby się, genialne pomysły. A tej zimy zaoszczędzicie na ogrzewaniu, wszystko jedno, jaka by ona nie była:)
    pozdro
    PiM

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie czekam, aż nie-budowa zamieni się w budowę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń