No właśnie. Ryczymy więc mało.
Porzućmy jednak te enigmatyczne refleksje, zanim na dobre się rozwiną.
Mamy konkrety.
W sumie są dość niekonkretne, ale dają spore nadzieje na rychłe rozpoczęcie (nie)budowy (jako że teraz, w obliczu nadciągającej zimy, nie ma sensu rozgrzebywać Staruszka, to sformułowanie "rychłe rozpoczęcie" dotyczy wiosny).
Znalezienie kierownika budowy jest trudne. Dzwoni się do sześciu. Odbiera trzech. Z tych trzech jeden nie przyjeżdża na umówione spotkanie, a po naszym telefonie zapewnia, że przecież o nas pamięta. Drugi jest zupełnie niezłym kandydatem, ale ze względów formalnych odpada - ma co prawda wszystkie uprawnienia, nie dostarczy nam jednak upragnionej faktury, którą wolimy od zatrudniania gościa na umowę zlecenie. Poza tym oferuje bycie kierownikiem raczej pięczątkowym, a my chcielibyśmy takiego nie-tylko-pieczątkowego. Trzeci wnikliwie przegląda projekt, wygląda na to, że go rozumie (znacznie lepiej, niż my)...tylko właśnie jest zaangażowany w osobisty pomysł, który pochłania go bez reszty. Obiecany przezeń kontakt musieliśmy zainicjować my. Bardzo przepraszał (nie każdy zna to słowo, dobry znak!), ale już kończy z prywatą i po 10 września...za to wystawia faktury!
Jak widać, kierownika budowy już mamy. Prawie.
W piątek widzimy się z wykonawcą...z polecenia (dzięki PiM).
Wniosek? Prawie zorganizowaliśmy wykonawcę.
Dzisiaj z kolei przyjeżdża silna reprezentacja pewnego muzeum, w celu dokonania oględzin potencjalnych eksponatów, które przy nas skazane są raczej na zagładę.
Nie można więc nie zauważyć, że prawie pozbyliśmy się (moralnego i fizycznego) historycznego balastu.
Jak nic - już prawie mieszkamy w Kłopotnicy.
Fantastycznie. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńNo to tylko pogratulować wypada!
OdpowiedzUsuńTo kiedy parapetówa?
OdpowiedzUsuńSuper, to Was odwiedzę w przyszłym roku:)
OdpowiedzUsuńA my to chyba u Was zamieszkamy... w stajni może? Bo "u siebie" to nieprędko będziemy ;(
OdpowiedzUsuńBuziaki;)