Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 2 września 2012

Coś.

Udaliśmy się wczoraj w celu pobrania plonów na włości.
Zachwyceni zauważyliśmy, że sałatę (niejedną) zjadło nam jakieś zwierze!


















Ach, natura!
To z pewnością słodkie sarniątko, skubiące pod czujnym okiem matki nasz (niedoszły) plon! A może raczej stadko dostojnych zajęcy, które dyskretnie zatrzymały się na posiłek. Jak cudownie, jak dziko, jak ... przaśnie?!
Zwierzę zostawiło jeszcze inny trop. Poza tym zauważyliśmy kołektkwiący na sąsiadującej z włościami łące, który nie pozwalał nam już ani sekundy dłużej wierzyć w naprędce wykombinowane, romantyczne wyjaśnienia.

Grodzimy? Grodzimy! Czymkolwiek i czym prędzej.


P.s.Okazało się, że łatanie dachu metodą poleconą nam przez M. ("tak je pozatykaj", te dachówki) nie jest aż takie trudne. Chyba, że nie ma się drabiny. (Dlatego dzieło nie zostało jeszcze ukończone.)




P.p.s. Sąsiedzi z Grudzy wprowadzili się na dobre.
Dobre jest też ciasto, które przyrządzają z zastanych u siebie śliwek.

12 komentarzy:

  1. No natura :)
    Ale nawet jak ogrodzicie moje drogie dzieci, sarna jak będzie chciała przeskoczyć, to i tak przeskoczy :)
    Musicie się po prostu nauczyć żyć w symbiozie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z sarnami - nie ma sprawy.
      Na krowach sąsiada, zgodnie z zasadami wiejskiej symbiozy, powinniśmy się jednak chyba jakoś zemścić ;)

      Usuń
    2. No ewidentnie bańka mleka się należy (o ile owe są mleczne).
      P.S. mogę Wam drabinę pożyczyć, daleko nie jest.
      Pozdro.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Ircią, dwumetrową siatkę leśną dorosła sarna może przeskoczyć bez jakiś większych problemów. Skuteczne metody są dwie: chemiczne odstraszacze lub bardzo szybki kawałek ołowiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lub po prostu wąska przestrzeń na tyle wąska, by zwierzątko nie chciało tam wskoczyć.

      Usuń
  3. Krówka też zwierzę i do odmiany w menu prawo ma. A nie tylko sarenki i sarenki... a mleczko to by się piło, co?!
    Ściskamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie mieć sąsiadów. My zaczynamy jutro remont walącej się stodoły, a właściwie częściową rozbiórkę i też nie mamy drabiny, a dachówkę trzeba ściągać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sąsiad, mało , że cicho, to jeszcze jakieś krasnoludki kasują posty sugerujące co by tu zrobić z tymi co to nazywają siebie architektami :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj wraz z mym kochanym mężem zawitaliśmy do Gryfowa Śl., aby spędzić miły bezdzietny weekend w okolicy i całą drogę się zastanawiałam, czy Wy to tu gdzieś? :) czytam bloga już od roku (sami jesteśmy z Poz.) i podziwiam waszą odwagę. Przejeżdżając przez Ubocze piszczałam na widok co drugiego domostwa płacząc "rzućmy wszystko, chcę ten dom". Ile tu jest pięknych domów podcieniowych... nigdy bym się tego nie spodziewała. Nic dziwnego, że udało wam się jeden własny odnaleźć. Właśnie przestudiowałam mapę i widzę, że jesteście gdzieś niedaleko :) Teraz tym bardziej będę za was trzymać kciuki! Powodzenia, pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet bardzo tu:)
      Pozdrowienia z Ubocza (tego industrialnego) - gdzie ciułamy na remont:)

      Czyli, Akacjo - czekamy na Was i wasze kartony?

      Usuń
    2. My stety-niestety już w domu. Weekend był piękny, ale czas wrócić do rzeczywistości. Z "wakacji" przywieźliśmy wirusówkę i kontynuujemy przytulanie się pod kołdrą - tym razem z gorączką. Ale na pewno wrócimy w tamte okolice, gdyż w hotelu, w którym mieszkaliśmy, w recepcji pracowała wyjątkowo nierozgarnięta pani, przez którą nie zwiedziliśmy Zamku Czocha. Czujemy wielki niedosyt, wrócimy na pewno na nocne zwiedzanie :)

      ps. pisząc o domach podcieniowych miałam na myśli szachulcowe oczywiście; pokręciło mi się gdyż bardzo niedawno temu podziwiałam domy podcieniowe w Rakoniewicach.

      Usuń