Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 15 września 2011

Gładź gipsowa, czyli dwa lata w kieracie.

Obchodzimy dzisiaj drugą rocznicę dostania się pod wcale niezgubny wpływ numeru 8.

Utwierdzeni w przekonaniu, że TO jeszcze potrwa rozpoczęliśmy mały lifting mieszkania.
Że niby takie wprawki, szlifowanie techniki.

Z perspektywy czasu musimy stwierdzić, że nie mogliśmy wymyślić sobie lepszego życia.

Teraz nastąpi wywód na zamówienie, dotyczący różnic z zakresu antropologii kulturowej między ludnością z nizin i wyżyn (geograficznych).

Obserwacja uczestnicząca wykazała, że na terenie powiatów lwóweckiego i jeleniogórskiego występuje taki sam odsetek ludzi z wąsem (to nazwa zespołu cech charakteru, wśród których najbardziej znaczące są niesolidność połączona z cierpieniem za miliony oraz generalne niezadowolenie)jak na terenie byłego województwa poznańskiego.

Poza tym w grudniu odnotowaliśmy kłopoty wychowawcze na tle etnicznym - postanowiliśmy jednak poinformować Okrucha, że prezenty pod choinkę przynosi Gwiazdor, niech chłopak wie, gdzie się urodził.

Poza różnicami leksykalnymi (słynna "zrywka") widocznych śladów odmienności kulturowej wśród ludności napływowej Dolnego Śląska i ludności rdzennej Wielkopolski brak.

Nie ma różnic w mentalności. Wszędzie są jednostki uczciwie i nieuczciwe, cierpliwe i niecierpliwe, urocze i nieśmiałe(nie odpowiadające dzień dobry widzianemu po raz nie wiadomo który człowiekowi, nawet, gdy dzielą ich jakieś dwa metry sześcienne powietrza).

Występują natomiast zasadnicze różnice w jakości życia, jeżeli chodzi o porównanie wielkiego miasta i niespełna pięciotysięcznego Mirska z przyległościami. Wyliczamy: do pracy jedzie się tyle, ile się jedzie, a nie tyle, ile się stoi w korku; nie trzeba iść na nocny; nie trzeba sterczeć nad pustą jezdnią pod inteligentną sygnalizacją świetlną; minimalizm w modnym ostatnio znaczeniu sam się człowiekowi narzuca, bo wszelkie dobra konsumpcyjne oddalone są co najmniej o kilka kilometrów...a jak się chce popatrzeć na góry, to się idzie pięć minut na pagórek za miastem i się ma. No.

P.s.Ostatnio wywlekliśmy z kartonu przeprowadzkowego Hammersleya i Atkinsona, jednak nie zdołaliśmy odświeżyć wiadomości z zakresu metod badań terenowych, także dzięki prowadzonym symultanicznie remontom na dwóch frontach. Także...nie czujemy się specjalnie kompetentni.

16 komentarzy:

  1. Wstajemy o podobnej godzinie?
    Uraczyłam się tym postem o świtaniu i bardzo mi się podobał! Skoczyliśmy z Małopolski na pojezierze Krainy Bałtyckiej i możemy potwierdzić, że ludzie tutaj są zupełnie inni, ale tacy sami.
    Mieliśmy pewien kłopot z Gwiazdorem (administracyjny podział kraju działa widocznie silniej niż historia), ale po kilku latach i tak wydało się, że to nasz leśniczy ...
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Łe jery, a Wy z Wielkopolski też?

    OdpowiedzUsuń
  3. Z punktu widzenia Dolnoślązaka: kto nie był na koloniach z udziałem silnej grupy "tejmenów"- nie zna życia!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram z tym remontem ..mały lifting na pewno poprawi nastrój oczekiwania :) Ja ciągle w mieszkaniu , "a tak żeby było, bo czy warto dopracowywać na wysoki połysk kawalerkę jak się chce z niej wyprowadzić" .. i tak już 7 lat hahaha . Ja jestem ciekawa gdzie przebiega granica? Bo jest jeszcze przecież Dziadek Mróz! NO i Biskup Mikołaj - ja dostawałam prezenty na pamiątkę jego dobroczynności :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakaś butelka z tej okazji poszła?
    okazja w końcu nie byle jaka;)

    ja na Dolny Śląsk przeflancowałam się z Krakowa, ciężko było - inaczej tu myślą, inaczej czują, inaczej akcentują, ale po trzydziestu latach widzę, że wsiąkłam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mateus, a co to są "tejmeni" ? przeprowadzając się parę po dawnym woj.jeleniogórskim widzę różnice: są miejscowości, gdzie ludzie zostali po wojnie przesiedleni całą wsią wraz ze swoją nienawiścią do sąsiedniej wsi:) nie mówiąc o tym, że przybyszy spoza swojej ścisłej społeczności nie lubią, i po wielu latach dopiero oswajają się z ich obecnością.
    U nas jednak do dzieci przychodzi Mikołaj, chociaż u Uczestnika Gwiazdor grasował :)
    A Dziadek Mróz to rosyjski czy radziecki wynalazek:)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Tej" pochdzi z gwary poznańskiej, coś jak "Ty"- odnośnik do osoby znajomej. Jak pamiętam- używany zadziwiająco często (dzieci szybko wyłapują takie różnice- zazwyczaj już przy pierwszym postoju na sikanie- i kolonijna wojna gotowa;)
    Po wojnie nie przesiedlano ludzi całymi wsiami ,był to absolutny ewenement. Na każdej stacji "wysadzano" maksymalnie po kilka rodzin co miało prowadzić do likwidacji tradycyjnych więzi społecznych i ułatwić zastąpienie ich nowymi. Ten wyjątek dotyczył Polaków z terenu dzisiejszej Rumunii- od wieków żyjących w diasporze ,zachowujących unikalny język ,zwyczaje i bardzo silne więzi ,które spowodowały, że "postawili się" i wysiedli wszyscy razem. Miało to miejsce w okolicach Bolesławca (niestety,nie pamiętam dokładnie) i sprzyjać mogło antagonizmom ,o których piszesz.

    PS O mikołaju nic nie wiem- gruby, czerwony . Prawdopodobnie -zboczeniec.

    OdpowiedzUsuń
  8. moi rodzice mieli okazję być tymi obcymi w takiej wsi - co prawda niemal cała wieś była ze sobą spokrewniona i nienawidziła sąsiedniej, na mieszkańców której mówili "Serby", a o nich samych mówiło się per "Jugole". Rzecz się działa koło Lubania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe- nawet bardzo.I rzeczywiście -coś o tych "Serbach" i "Jugolach" słyszałem. Przy okazji zgłębię temat.
    PS. Dziękuję gospodarzom bloga za udostępnienie go w charakterze mini-forum:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przemek, no tak tej.
    A tak w ogóle, wpadlibyście wszyscy do nas na wino (to tak w kwestii butelki, która jeszcze nie poszła), to nie trzeba by klawiatur strzępić!

    Jedna rzecz jest dla nas nie do pojęcia - u nas 6-go grudnia przychodzi Mikołaj, to jak miałby zjawiać się znów 24?


    M.,Kto rano wstaje, ten ma dłuższy dzień.

    OdpowiedzUsuń
  11. O rety, rety, coś się edycją tekstu nie popisaliśmy...

    OdpowiedzUsuń
  12. ZiŁ, jedna butelka nie wystarczy...;]

    OdpowiedzUsuń
  13. "Tej" wcale nie musi znaczyć "Ty". Może oznaczać wszystko, włącznie z "ej" ("tej, ty pa na tego, jaki koleś..."), być stosowane jako przerywnik ("ide tam, tej, a tam taaakie jaja"). Ot, takie uniwersalne słówko. Co do nienawiści sąsiedzkiej przeniesionej zza Buga - daleko nie szukać - "Samych Swoich" chyba każdy oglądał... A powstawały i nowe sąsiedzkie niesnaski, bo "ci z wileńszczyzny, to panie, jacyś inni tacy, nie to co my, z Borysławia...". Propozycja winna jak najbardziej godna rozpatrzenia, proponuję termin jakiś. Może być nawet w Rząsniku:). Pozdrawiam dyskutantów :).

    OdpowiedzUsuń
  14. Jasne. Propozycja- marzenie. Tylko co zrobić z czteromiesięcznym szkrabem (chyba nawet jeszcze nie szkrabem)? Na razie- pasujemy.
    PS Co do Mikołaja- tylko jeden jest prawdziwy.
    Drugi to Gwiazdor... ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przemek, w sumie Czteromiesięcznemu Szkrabowi bliżej do Rząśnika:)

    Mateus - jak to co? Zabrać na imprezę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Żona moja, na Podkarpaciu wychowana zeznała, że pod choinkę prezenty przynosi GWIAZDKA. Ona, ta Gwiazdka.

    OdpowiedzUsuń