Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 12 sierpnia 2011

Złość.

Projektu nadal nie ma.
A powinien być. Dawno.
Chyba się trochę zdenerwowaliśmy.

7 komentarzy:

  1. chyba jak tomówi młodzież "trzeba im zrobić wjazd na chatę"

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak to "na chatę"? a okres urlopowy? tak się to tłumaczy, cierpliwości pogodnej, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, wiele jeszcze takich formalności przed Wami i do tego trzeba przywyknąć, zamiast się denerwować. Szkoda nerwów. Dla mieszczucha to szok, ale tutaj radośnie uprawia się "manianę". Co ja przeżyłam usiłując uzyskać dokumenty o zalesienie pól! Wyznaczony leśnik tak zwlekał, że termin nam przepadł. Albo usiłowałam zmusić innego urzędnika (za kasę przecież, nie za darmo), aby zrobił nam plan na dopłaty rolno-środowiskowe do sadu tradycyjnego. Myślicie, że się udało? Termin znów przepadł, a prawo nie przewiduje, abyśmy sami sobie taki plan zrobili. A umiemy lepiej od hm... owego doradcy :-(
    Tak więc, spoko luzik, trzeba brać tutejszą rzeczywistość z dobrodziejstwem inwentarza.
    Hm... napisałam dłuższy komentarz od Waszego posta :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. doprawdy, indeed? weź ręcznik;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wjazd na chatę... Stanęło mi przed oczami kilka scen z Pulp Fiction i innych typu "are you talking to me?"

    OdpowiedzUsuń