Jak już wspominaliśmy,obstajemy przy poglądzie, że nie dla "inwestora" wczasy.
Z jednej strony budowa może podryfować w zaskakującym kierunku nawet w ciągu jednego dnia, z drugiej dzisiaj się słyszy "do niczego nie jesteście nam tu potrzebni", a jutro "przywieźcie nam teraz kotwy chemiczne i pręty gwintowane, a te deski musicie sobie ułożyć, bo spleśnieją".
Jako zupełnie zbędni i totalnie niepotrzebni na własnej budowie, przezornie organizujemy sobie jedynie krótkie wypady (niekiedy) połączone z podziwianiem tego, co się komuś udało wykrzesać z rudery.
Z jednej strony budowa może podryfować w zaskakującym kierunku nawet w ciągu jednego dnia, z drugiej dzisiaj się słyszy "do niczego nie jesteście nam tu potrzebni", a jutro "przywieźcie nam teraz kotwy chemiczne i pręty gwintowane, a te deski musicie sobie ułożyć, bo spleśnieją".
Jako zupełnie zbędni i totalnie niepotrzebni na własnej budowie, przezornie organizujemy sobie jedynie krótkie wypady (niekiedy) połączone z podziwianiem tego, co się komuś udało wykrzesać z rudery.
Prace nad dachem stanęły - panowie T. i K., wykonawcy, musieli udać się na urlop.
Tymczasem my posłusznie ułożyliśmy tarcicę i odebraliśmy długo wyczekiwane sto wierteł.
Poniekąd cieszymy się z budowlanego przestoju - jesteśmy tydzień do przodu z wierceniem (czyli zamiast na minus, wyszliśmy na zero, jeżeli brać pod uwagę czas czekania na wspomniane wiertła).
Podjęliśmy ponownie temat ilości dachówek, które powinny mieć dziurki. Efekt rozmów nas obezwładnił - pan T. orzekł, że należy przewiercić wszystkie, pan K., że połowa może by wystarczyła.
Powiercimy - zobaczymy.
Podjęliśmy ponownie temat ilości dachówek, które powinny mieć dziurki. Efekt rozmów nas obezwładnił - pan T. orzekł, że należy przewiercić wszystkie, pan K., że połowa może by wystarczyła.
Powiercimy - zobaczymy.
Pieknej pogody Udanych krótkich "wycieczek"!
OdpowiedzUsuńCo do wiercenia dachówek, to mam zupełnie inne zdanie, ale cóż...Nie jestem "fachowcem". Stare dwustuletnie dachówki, ręcznie robione, mamy tylko na budynkach zwierzęcych i gospodarczych. Żadna nie była wiercona ani przyklejana. Żadna też nie spadła. W przyszłym roku zamierzamy pokryć dachówkami z odzysku również dach domu. Nie będziemy wiercić.
Życzę Wam przyjemnego dziurkowania!
Mamy nadzieję, że ta nadgorliwość (w zasadzie nawet nie do końca nasza) nie zaowocuje niczym innym, niż u Ciebie rozsądek - czyli, że wszyscy będziemy się cieszyć równie trwałymi dachami :)
UsuńCiekaw jestem czy pan T. będzie bił każdą przewierconą dachówkę? :DDD ...założę się że nie :) ...nie ma takiej potrzeby. Mówi tak jedynie dla swojej wygody, bo jeżeli nie wszystkie będą wiercone to będzie je musiał sortować podając na dach. Owca słusznie prawi że dachówka sama leży... jednak producenci zalecają bicie dachówki np. co trzecią w rzędzie (to wystarczy) i dachówki skrajne... czyli okapowe, kalenicowe i dwa rzędy od strony wiatrownic.
OdpowiedzUsuńPrzy ekstremalnie silnych wiatrach, od strony zawietrznej (zwłaszcza przy dużych i stromych połaciach tworzy się podciśnienie które potrafi podnosić dachówkę... ale musi to być bardzo silny wiatr aby pokonał grawitację.
Jeżeli jesteście dociekliwi, to na moim blogu, chyba w poście Chopineria podałem link do instrukcji Wienerbergera w PDFie (znajdziecie tam bardzo dużo fachowych informacji)... m.in. dot. bicia dachówki.
Kiedy układano dachówkę bez gwoździ, w miejscach gdzie było to konieczne, dachówki podwiązywano drutem...
Powodzenia i niech nikt wam nie szuka dziury w całym :D
Link zamieściłem w następnym poście po chopinerii... ale niestety odsyła w miejsce gdzie kiedyśbyła instrukcja... producent już jej nie udostępnia... ale znajdziecie ją pod tym linkiem ;)
Usuńhttp://informatorbudownictwa.pl/files/2015/07/01/10781-Wienerberger_Instrukcja_Krycia_Dachu_10.pdf
Numer (czy też inaczej mówić - deklarowana ilość konieczna do przewiercenia) polega na tym, że wykonawcy odwołują się do starości dachówki (a co za tym idzie, jej niekoniecznej prostoty)i do drugiej budowy, na której obecnie kończą dach (u Inwestorów Pierwszego Sortu).
UsuńByliśmy na tej drugiej budowie i widzieliśmy ułożoną starą dachówkę z profilu - gdybyśmy mieli takie łódeczki, nawet nie zastanawialibyśmy się nad tym, czy którejś podarować wiercenie.
Oni po prostu chyba uwierzyli w precedens, zaproponowany tam zresztą przez fachowca od krycia łupkiem.
Chcą przybić każdą jedną sztukę z połowy zasobów, ale pozostała co drugą przydrutować, no bo nie da się jej przecież przybić.
Zauważyliśmy na głos, że jednak nasza dachówka różni się nieco od tej wybranej przez Inwestorów Pierwszego Sortu, ale jedyne, co udało nam się utargować, to ta połowa z panem K., T. pozostał przy pójściu na całość.
Nie chodzi tu o zrywanie, fruwanie i lewitację, a jedynie o zjeżdżanie.
Instrukcję zgłębimy, bo jeszcze nie jest za późno:) Mamy też inne pozycje literackie, które powinny nas uchronić przed katastrofą:)