Jak już wspominaliśmy,obstajemy przy poglądzie, że nie dla "inwestora" wczasy.
Z jednej strony budowa może podryfować w zaskakującym kierunku nawet w ciągu jednego dnia, z drugiej dzisiaj się słyszy "do niczego nie jesteście nam tu potrzebni", a jutro "przywieźcie nam teraz kotwy chemiczne i pręty gwintowane, a te deski musicie sobie ułożyć, bo spleśnieją".
Jako zupełnie zbędni i totalnie niepotrzebni na własnej budowie, przezornie organizujemy sobie jedynie krótkie wypady (niekiedy) połączone z podziwianiem tego, co się komuś udało wykrzesać z rudery.

Z jednej strony budowa może podryfować w zaskakującym kierunku nawet w ciągu jednego dnia, z drugiej dzisiaj się słyszy "do niczego nie jesteście nam tu potrzebni", a jutro "przywieźcie nam teraz kotwy chemiczne i pręty gwintowane, a te deski musicie sobie ułożyć, bo spleśnieją".
Jako zupełnie zbędni i totalnie niepotrzebni na własnej budowie, przezornie organizujemy sobie jedynie krótkie wypady (niekiedy) połączone z podziwianiem tego, co się komuś udało wykrzesać z rudery.
Prace nad dachem stanęły - panowie T. i K., wykonawcy, musieli udać się na urlop.
Tymczasem my posłusznie ułożyliśmy tarcicę i odebraliśmy długo wyczekiwane sto wierteł.
Poniekąd cieszymy się z budowlanego przestoju - jesteśmy tydzień do przodu z wierceniem (czyli zamiast na minus, wyszliśmy na zero, jeżeli brać pod uwagę czas czekania na wspomniane wiertła).
Podjęliśmy ponownie temat ilości dachówek, które powinny mieć dziurki. Efekt rozmów nas obezwładnił - pan T. orzekł, że należy przewiercić wszystkie, pan K., że połowa może by wystarczyła.
Powiercimy - zobaczymy.
Podjęliśmy ponownie temat ilości dachówek, które powinny mieć dziurki. Efekt rozmów nas obezwładnił - pan T. orzekł, że należy przewiercić wszystkie, pan K., że połowa może by wystarczyła.
Powiercimy - zobaczymy.