Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 13 lutego 2015

W domu.

Byliśmy ostatnio w domu. A właściwie w "domu". (Gdybyśmy mieli być naprawdę szczerzy, musielibyśmy cudzysłowu użyć dwa razy. Dokładnie więc powinno wyglądać to tak: "w" "domu".)   Bo  to jest tak, że jak się mieszka w MMnZ (Małym Mieście na Z...achodzie) i trzeba na przykład strzelić sobie fotkę rentgenowską, ma się do wyboru nieco WMMnZ (Większe Małe Miasta na Z...achodzie), położne  w bliższej lub dalszej okolicy (promień 30-60 kilometrów). W tłusty czwartek wybór jest prosty - Jelenia, bo przy okazji u Mrugały można nabyć pączki. No to nabyliśmy, a że Super Ekstra Ekskluzywne Centrum Medyczne obsłużyło było petenta w kilka minut, a kolejka po pączki była równie długa co dynamiczna, zostało nam kilka chwil na pobyt w domu, który jest po prostu po drodze. Po drodze z tej większej Jeleniej do tego zupełnie małego Mirska. No to wysiedliśmy, połaziliśmy po lodzie (ileż tam, na tych naszych włościach, jest wody w różnych stanach skupienia!), zagrzebaliśmy kontrłatą, co to się akurat poniewierała, przy odpływie wody z drenażu do rowu, no i tyle. Bo co w domu będziemy siedzieć.

4 komentarze:

  1. Ech... cieszcie się chwilą, mój dom mnie wzywa, żebym poszedł napalić. Siemano.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drewnem nieukradzionym?

      Usuń
    2. A jak?!! Ja mam duuuży dom, zanim wszystko spalę, jak tradycja lokalna nakazuje, to mi jeszcze zejdzie ze 3 zimy... A w ogle teraz to mi nie ukradną, bo niepocięte jest. Mają sobie sami ciąć? No weź...

      Usuń
  2. Czekam na lato, by znów zobaczyć, co u Was widać ;)

    OdpowiedzUsuń