Przynajmniej na dwa dni wracamy do tradycji dziennika (a nie miesięcznika).
Udało nam się powiększyć stertę (wynik wichury). Co prawda miało być odwrotnie, ale co sukces, to sukces. Rzecz dodana. Bilans na plus - mam czegoś więcej. Strawa ze śliwkowego ogniska jest przecież niczego sobie.
Udało nam się zasadzić czosnek i kilka tulipanów (pozostałe kilka w kilkumiesięcznym oczekiwaniu na
sadzenie zzieleniało ze złości). Ocalone tulipany widać na ilustracji, w siatce (zwanej gdzieniegdzie zrywką).
Czy zostaną rozdeptane na wiosnę? Czy przejedzie po nich jakiś pojazd wagi ciężkiej (niekoniecznie mamy na myśli sąsiedzki traktor, który rozjeżdża nam sporą część tak zwanych nasadzeń)? Jeżeli nawet, będzie to oznaczało rychły koniec budowy. Także - cudownie!
Ależ piękne słońce i powiało optymizmem :)
OdpowiedzUsuńSukces za sukcesem! Let it be!
OdpowiedzUsuńNiebawem przyjedziemy, to zwizytujemy budowę ;) Tymczasem trzymamy Waszego zakladnika w kwiatki ;))
OdpowiedzUsuńUściski ;)
Małe sukcesy składają się na wielki sukces!
OdpowiedzUsuńWygląda na to że macie jakąś cudowną recipe (eng.) na sukces!
OdpowiedzUsuńTeraz, tylko utrzymać dobrą passę :)
z pozdrowieniami bagienni.