Po tygodniach, no - może miesiącach (żeby nie powiedzieć - latach) pisania o dobrodziejstwach płynących z podjęcia doskonałej decyzji o dostaniu się pod wpływ numeru 8, związanych z domem bezpośrednio i nierozerwalnie, aczkolwiek niedosłownie, wracamy do tematu budowy.
Od dnia, w którym mimochodem i przypadkiem zdecydowaliśmy się na zatrudnienie architekta, niezliczoną ilość razy odpowiadaliśmy innym (a po rozmowach innymi, także sobie) na pytanie "po co?".
Jak wiadomo, w Polsce wszyscy znają się na budowaniu, wychowywaniu (szczególnie cudzych) dzieci i gospodarce. Dotyczy to także nas. Dlatego też, przeżywając sytuacje podnoszące ciśnienie, nierozerwalnie związane ze współpracą z D., architektem, zadawaliśmy sobie (w myślach oczywiście, ze szczególną dbałością o zachowanie pozorów) pytanie "po co?" (po co wydaliśmy tak ogromną sumę na projekt, skoro przecież w zasadzie w dwa miesiące sami - tymi ręcami - wyremontowalibyśmy nr 8?).
Przyjrzawszy się bacznie dziewięćdziesięciu sześciu stronom projektu zrozumieliśmy, że porwanie się na dwuletnie czekanie i wydanie na to kilku-cyfrowej sumki było najlepszą (zaraz po podpisaniu aktu notarialnego skazującego nas na nr 8) decyzją w sprawie (nie)budowy.
Zalety wynikające z zatrudnienia architekta, szczególnie i konkretnie D., architekta, podzielić można na pośrednie i bezpośrednie.
Pośrednie wynikają z czekania na projekt i atrakcji temu towarzyszących.
Wśród zalet pośrednich wynikających z czekania na projekt należy wymienić przynajmniej dwie:
- decyzję o przeprowadzce na Dolny Śląsk,
- decyzję o "pracy na swoim", bo bycie panem swojego czasu to fantastyczna i praktyczna sprawa, (szczególnie i zwłaszcza, jeżeli chodzi o budowę, dzieci i gospodarkę),
-zrozumienie prostej życiowej prawdy, którą zawrzeć można w jednym zdaniu "Nie ma tego złego!".
Wśród zalet pośrednich wynikających z atrakcji towarzyszących czekaniu na projekt nie można pominąć:
-nabrania dystansu do czekania,
-nabrania dystansu do wiadomości dotyczących czekania,
- zrozumienia prostej, życiowej prawdy o treści: "Czasami, kiedy nie wiadomo o co chodzi, nie wiadomo o co chodzi, ale nie ma tego złego.",
-oraz zrozumienie prostej, życiowej prawdy o treści: "Czasami,kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi nie wiadomo o co, nie ma jednak tego złego...".
Zalety bezpośrednie nieco bardziej uniwersalne (nie każdy bowiem, kto zdecyduje się na zatrudnienie projektanta, przeżyje ponad dwuletni, owocny czas oczekiwania, wywołany przez moment dziejowy i liczne zbiegi okoliczności) , odkryte przez nas po zapoznaniu się z projektem:
-zrozumienie prostej, życiowej prawdy dotyczącej tego, że nie każdy naprawi sam dwustuletnią chałupę w dwa miesiące za trzy tysiące,
-wielka radość z posiadania książki pełnej przemyślanych szczegółów, zanim one, te szczegóły, zdążyły się zmaterializować i zanim okazało się, że one, te szczegóły, wymagały poprawiania, co generowałoby koszty (finansowe i emocjonalne, na przykład złość, wkurzenie, przykre wrażenie opadania rąk),
-spokój ducha wynikający z faktu, że za to, czy dom po remoncie się rozłoży, czy też będzie trwał na wieki, ktoś odpowiada, że nie jesteśmy to tylko my i że ten ktoś wziął to sobie do serca i dobrze przemyślał sprawę, dzieląc się nawet uposażeniem z fachowcami od konstrukcji i instalacji.
-spokój ducha wynikający z faktu, że za to, czy dom po remoncie się rozłoży, czy też będzie trwał na wieki, ktoś odpowiada, że nie jesteśmy to tylko my i że ten ktoś wziął to sobie do serca i dobrze przemyślał sprawę, dzieląc się nawet uposażeniem z fachowcami od konstrukcji i instalacji.
W następnym odcinku opowiemy Państwu, po co nam projekt budowlany.
Dowiecie się także, że najciemniej jest pod latarnią i że nie taki konserwator straszny, jak go malują.
Jak to mówi słynne przysłowie pszczół :
OdpowiedzUsuńCzas jest pojęciem względnym , aż 2 lata albo tylko dwa lata :) Ale jaki morał z tej bajki? Polecilibyście mi tego D. z szczerego serca ?
Czekam z niecierpliwością na watek o nie takim strasznym konserwatorze a może to był konserwator powierzchni płaskich ?
Pozdrowienia
Czekam z niecierpliwośćią na dalszy ciąg:)
OdpowiedzUsuńJeśli projekt przyczynił się do decyzji o przeprowadzce na Dolny Śląsk, w Sudety i jak to się tam właściwie nazywa, to ... winę odkupiliście po wielokroć!
OdpowiedzUsuńNiech Was konserwator prowadzi!
Dwa domy już z budowałam; mentalnie, czynnie, własnoręcznie, psychicznie i na każdy możliwy sposób. Przede mną remont/przebudowa/rozbudowa trzeciego. Wiem ile trudu Was czeka i (oby) zadowolenia, radości i satysfakcji. Życzę dużo cierpliwości i siły. I żeby się pieniądze same cudownie rozmnażały. Będę śledzić postępy w pracach...
OdpowiedzUsuńNiestety jest troche pieprzenia sie z tym przy budowie swojej nieruchomosci, ale warto ;)
OdpowiedzUsuń