Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

sobota, 28 stycznia 2012

Powrót D., architekta.

Jakiś wewnętrzny imperatyw przyplątał się wczoraj i nakłonił nas do wykonania telefonu do wydziału AiB lwóweckiego starostwa (przypomnijmy: urzędnicy, którzy pracują, są mili i kompetentni oraz okazują współczucie petentom).

Sami nie wiemy, czy mu, temu imperatywu, dziękować...

-Nie mam dla pana dobrych informacji - rzekła mila i kompetentna Pani.
-Zdążyłem się już przyzwyczaić - odparł ze szczerym uśmiechem petent, którego już dobre dwa lata, w jedynie słusznych reakcjach na podobne sytuacje, tresuje stary dom o wdzięcznej ksywie "nr8".

Dowiedziawszy się o tym, że do pozwolenia brakuje...warunków zabudowy (przypomnijmy, że czekaliśmy na nie przez pół zeszłego roku (słownie:sześć miesięcy) i w końcu dostaliśmy, postanowiliśmy dowiedzieć się od D., architekta - o co chodzi.


Został przyłapany na gorącym uczynku! Oto powrót D., jakiego zatrudnialiśmy - pędził szarymi szosami powiatów w bojowym nastroju ku spotkaniu z przeznaczeniem - panią P., której zawdzięczamy zeszłoroczne, półroczne czekanie na warunki...

Z grubsza sytuacja wygląda tak: przebudowa zmienia się w rozbudowę, zgadza się na to konserwator i wszyscy po drodze...ale pani P. postanawia od początku wszczynać procedurę. A my, naiwnie, za dwa tygodnie chcieliśmy dzierżyć w dłoniach pozwolenie, a w niedalekiej przyszłości rozbierać dach, który chyba zdąży dokonać autodestrukcji (już zaczął i idzie mu całkiem nieźle), za co będziemy mu bardzo wdzięczni, bo budynek bez dachu przestaje być budynkiem podlegającym opodatkowaniu.

D., architekt, nic nie wskórał w nierównej walce z wiecznie urlopowanym umysłem pani P. i umówił się na poniedziałek z burmistrzem, tym samym rekinem rozwoju regionalnego, którego ekonomiczne podejście do rzeczywistości pchnęło ku przekonaniu, że nie warto inwestować w turystykę w naszej gminie, póki nie wyczerpią się możliwości inwestycyjne Świeradowa Zdroju.(Myślicie, że Stóg Izerski leży w administracyjnych granicach gminy Świeradów? Otóż nie! Po prostu nasz burmistrz umie zrobić świetny PR...szkoda tylko, że nie swemu podwórku.)

Dla niewtajemniczonych - w całej akcji chodzi o kilkadziesiąt dodatkowych centymetrów pseudostodoły, która odbudowana, a właściwie rozbudowana będzie ze szlachetnego siporexu i obita dechami.

Spójrzmy jednak na sprawcę całego zamieszania i zapytajmy się, czy warto?



Bez dwóch zdań!

8 komentarzy:

  1. warto, ale to droga przez mękę , choć z licznymi kibicami:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie Państwa podziwiam za podjęcie się tej odbudowy,oczami wyobraźni już widzę jak będzie wyglądał w (mam nadzieję) niedalekiej przyszłości.Oczywiście kibicuję życząc w Nowym Roku wytrwałości i zdrowia no i troszkę więcej pieniędzy.
    Serdecznie was pozdrawiam i będę (z wypiekami na twarzy) śledziła wasze postępy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto! Choćbyście mieli doprowadzić do obłędu panią P, burmistrza, architekta i wszystkich po drodze:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. :) nareszcie jestescie :) myślałam, że zemdeleliscie z natłoku spraw i tak gdzies leżycie ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś wierzyłem w Naszego burmistrza,jednak jego ostatnie wypowiedzi pokazują że nie ma on żadnych pomysłów na rozwój naszej gminy.Według burmistrza rozwijać się mają szanse gminy sąsiednie a Mirsk to nadaje się tylko do zaorania i dostarczania taniej siły roboczej dla sąsiadów.

    OdpowiedzUsuń
  6. OLQA - czytanie przytuliska niweluje wrażenie męki:)

    Danawarsaw - no niezmiernie nam miło!

    Asiu i Wojtku, póki co w tym zakresie 1:0 dla P. i burmistrza (architekt ma wybaczone, no bo projekt super, a i jutrzejszy fight w ratuszu zapowiada się niczego sobie!.)

    JOASIA - ledwie znajdujemy czas na spazmy, na sto procent nie starczy nam go na omdlenia!

    Anonimowy - wolelibyśmy być jedynymi niezadowolonymi z miłościwie nam panującego...jest nas jednak wieeelu - może też dobrze, bo już za kilka lat kolejne wybory :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kafka to by sobie poużywał!!!! Życzymy skutecznego znokautowania absurdów!

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  8. ile wspomnień będzie za kilka lat jak już się uda. Trzymam kciuki za Waszą wytrwałość, bo warto, dom jest przepiękny!

    OdpowiedzUsuń