Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 17 stycznia 2010

Coś trzeba robić.

Skoro nie udało nam się przejść do czynów iście heroicznych, czyli opróżnienia domu z rzeczy po byłych mieszkańcach, zakończonego tryumfalnym pożegnaniem zapełnionego kontenera, postanowiliśmy dokonać...czegokolwiek.
Udaliśmy się więc do kiosku i zdobyliśmy "Muratora", który poinformował nas, że problem podłogi położonej bezpośrednio na gruncie nie jest problemem. Co prawda trzeba będzie ją skuć (już sprawdzaliśmy, zwykła siekiera nadaje się do tego cel idealnie, a wraz z domem przypadło nam też w udziale pięć siekier), ale cud techniki grzewczej, zwany też styropianem, zainstalowany pod nową wylewką powinien się sprawdzić.
Po drugie postanowiliśmy zdobyć środki na remont. Totalizator sportowy pozostał jednak nieprzebłaganym. Nie uległ nawet wylosowanym przez Okrucha pewniakom (6, 8, 10, 44, 45, 46).

2 komentarze:

  1. Chętnie wesprę pośrednio przekazaną od mistrza radą budowlaną, gdyby takowa była konieczna.
    Zali gdyby potrzebna była para par rąk, z dziką przyjemnością i młotkiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Każda kończyna się przyda! I każdy intelekt:)

    OdpowiedzUsuń