Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje...czyli jest dobrze!

Trudno uwierzyć, że poniedziałkowa wirtualna poczta dostarczyć może tylu rozwiązań.
Ale od początku. Okazało się, że lokatorki wynajmujące od nas mieszkanie są niereformowalne. Po przejściach z rzekomymi paranormalnymi zjawiskami zmuszającymi je do wyprowadzki zafundowały nam zupełnie nową jakość poczucia społecznej odpowiedzialności. Uznaliśmy, że wizyty policji, wywołane wyczerpaniem się cierpliwości sąsiadów wobec głośnych hulanek i swawoli, to już byt wiele.
W dość radykalny sposób "zaproponowaliśmy" dziewczętom opuszczenie naszego lokalu. Od 1 marca mamy więc...mieszkanie na sprzedaż. Nie nam pisany widać los kamieniczników.
Po kilku godzinach porannej frustracji odkryliśmy jednak, że to ZNAK. Rozwiązanie umowy najmu,a później sprzedaż mieszkania, to prosta droga do zyskania środków na remont. Obecnie, niezmiernie szczęśliwi, marzymy o przyszłorocznych zimowych świętach w górskiej scenerii...

2 komentarze:

  1. święta w górskiej scenerii? ośnieżone choinki.. ciemność taka, że pierwszą gwiazdkę widać już o 14 ;)... hihi, gdybym miała na stopach ewolucyjne kciuki, też bym je za Was trzymała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro w kredensie grasuje paranormalne COŚ a na balkonie widać tajemnicze twarze to chyba nic dziwnego, że trzeba się upić, by przetrwać tak ekstremalne warunki ;)

    [oby to zatem nie były "przyszłoroczne" święta 2012]

    OdpowiedzUsuń