Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 14 stycznia 2010

Na nic...

...plany zakupu łańcuchów. Na nic branie urlopów. Pogodowa rzeczywistość, czyli zaspy na osiedlowym parkingu, zadziałały nam na wyobraźnię. Zobaczyliśmy piękną drogę śródpolną...zasypaną. Łąkę, na której się parkuje...zasypaną. Drogę dojazdową do wsi...tonącą w zamarzniętym błocie generowanym przez rozjeżdżające śnieg ciężarówki z bazaltowym urobkiem. I nas, z Okruchem na pace, liczących na jeszcze chwilkę jego snu, którą spożytkować by można na odkopywanie domu.
Nie jest to rzecz jasna obraz mogący nas zniechęcić do podróży. Szalę przeważyła czarna wizja zerwanych linii elektrycznych, niezbędnych do uruchomienia jedynej, poza naprawą dachu, inwestycji - naszego fantastycznego grzejnika.
Wniosek jest prosty - z rocznym dzieckiem nie jedzie się w miejsce bez prądu (i- w gruncie rzeczy - wody) w środku zimy.
Czekamy więc na wiosnę. :)

Chętni na kilkudniowy pobyt rekreacyjny w pocie czoła, z widokiem na góry, rezerwujcie trzeci tydzień maja!u

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz