Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.
Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.
Łolaboga! Oficjalna informacja się pojawiła, czyli nie ma już odwrotu. Seseseee. A ja nadal nie jestem posiadaczką (choćby tymczasową) łańcuchów na koła. Liczę zatem na chwilową łaskawość Pani Zimy, bo utknięcie w jakiejś zaspie (choćby i w najlepszym towarzystwie) zaliczam raczej do niefartów. No bo jak już zamarzać to przynajmniej w kłopotnicowym domostwie ;) a nie na bocznych drogach entej kategorii odśnieżania.
OdpowiedzUsuńA w kwestii śniegu to dość znaczne jego ilości zawieruszyły mi się kilka dni temu na "karetkowej" pace. I...nadal tam tkwią^^ Co oznacza, że podróżujące ze mną na południe śpiwory, koce czy inne wanienki mogą dotrzeć do celu nieco oszronione ;p
Asia z trzema bransoletkami (bo dziś środa ;))