Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.
Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.
piątek, 13 lutego 2015
W domu.
Byliśmy ostatnio w domu. A właściwie w "domu". (Gdybyśmy mieli być naprawdę szczerzy, musielibyśmy cudzysłowu użyć dwa razy. Dokładnie więc powinno wyglądać to tak: "w" "domu".) Bo to jest tak, że jak się mieszka w MMnZ (Małym Mieście na Z...achodzie) i trzeba na przykład strzelić sobie fotkę rentgenowską, ma się do wyboru nieco WMMnZ (Większe Małe Miasta na Z...achodzie), położne w bliższej lub dalszej okolicy (promień 30-60 kilometrów). W tłusty czwartek wybór jest prosty - Jelenia, bo przy okazji u Mrugały można nabyć pączki. No to nabyliśmy, a że Super Ekstra Ekskluzywne Centrum Medyczne obsłużyło było petenta w kilka minut, a kolejka po pączki była równie długa co dynamiczna, zostało nam kilka chwil na pobyt w domu, który jest po prostu po drodze. Po drodze z tej większej Jeleniej do tego zupełnie małego Mirska. No to wysiedliśmy, połaziliśmy po lodzie (ileż tam, na tych naszych włościach, jest wody w różnych stanach skupienia!), zagrzebaliśmy kontrłatą, co to się akurat poniewierała, przy odpływie wody z drenażu do rowu, no i tyle. Bo co w domu będziemy siedzieć.
wtorek, 20 stycznia 2015
Proza budowlana.
Po raz pierwszy od początku (nie)budowy, która trwa przecież już ponad pięć lat, przygotowujemy się do kolejnego sezonu.
Ponieważ prace nad parterem będą zakrojone na o wiele, wiele większą skalę niż przypuszczaliśmy, sporządzamy dla ekipy portfolio Oldboja i wgapiamy się w kosztorys przedwykonawczy (sporządzony oczywiście przez naszego perfekcyjnego Wykonawcę), miotając się pod wpływem tej lektury między "po co my to w ogóle robimy" a "ale będzie fajnie siedzieć przed tym kominkiem w salonie".
niedziela, 11 stycznia 2015
Na pohybel cietrzewiom!
Nowy rok się zaczął. Sam początek przespaliśmy, nie podjęliśmy postanowień, a rano ruszyliśmy na szlak.
Musieliśmy trochę oszukać, bo podejście pod Stóg wiązałoby się z kresem wycieczki na samym jego szczycie. Oszukaliśmy więc, sponsorując niecną organizację wyciągową i przyczyniając się do zakłócania spokoju cietrzewi. (Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy uda nam się kiedyś jakiegoś spotkać. Jeżeli nie - no cóż, sami będziemy sobie winni. Nie trzeba było pchać się na gondolę ratując ją od finansowego upadku!) Sprzeniewierzając się naturze osiągnęliśmy więc cel. Udało nam się zawlec Potomka na Polanę Izerską, która bez wykorzystania udogodnień natury technicznej pozostałaby mrzonką.Poza tym w życiu, jak to w życiu. Często bywamy w Poznaniu. Mało planujemy - zwłaszcza w sprawie (nie)budowy, która ostatnio jest bardzo, bardzo "nie". Żywioły czochrają płachty pieczołowicie ułożonej folii kubełkowej, czosnek rośnie w doborowym towarzystwie róż, w zalążku przyszłego ogrodu, ukrytego przed koparką pośród stert drewna, a my - jak zwykle zimą, pochłaniamy nieprzebrane ilości wybornego jedzenia zacieśniając sąsiedzkie więzi.
A jak leży śnieg, to jest bardzo ładnie. Nieprawdaż?

środa, 19 listopada 2014
Kolej Izerska.
W wyborach poszło, jak poszło. Średnio. Stołek obroniony. Za to naszej opcji w Radzie nieco (o jednego człowieka) więcej, niż nienaszej. (Nie jest więc tak źle, jak mogło by się wydawać.)
No cóż - nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba zakasać rękawy i ...chociażby znów zagłosować.
Tym razem w sprawie odnowienia połączeń kolejowych
Mirsk-Jindřichovice pod Smrkem
i
Gryfów-Świeradów
Klikajcie i głosujcie!
No cóż - nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba zakasać rękawy i ...chociażby znów zagłosować.
Tym razem w sprawie odnowienia połączeń kolejowych
Mirsk-Jindřichovice pod Smrkem
i
Gryfów-Świeradów
Klikajcie i głosujcie!
piątek, 14 listopada 2014
Polska powiatowa.
Poprzednie wybory zastały nas jako świeżuteńkich przyjezdnych, wstępnie tylko ogarniających lokalne frakcje i atrakcje. Tym razem, po czasie, wielu kandydatów znamy (i lubimy) osobiście. Mamy pouczcie mocy sprawczej. Uważamy, że nadszedł czas na zmiany, chociaż jakiś mirski użytkownik czerwonej pomadki niekoniecznie się z nami zgadza.
Na chwilę przed zapadnięciem ciszy wyborczej w Mirsku aż huczy. Do drzwi puka ktoś z ulotką i kampanią negatywną (grzecznie przytakujemy, choć obrzuca inwektywami tych bliższych nam światopoglądowo).
Po plakatach w sklepowych witrynach można wywnioskować, kto z drobnych i tych mniej drobnych mirskich przedsiębiorców jest z "naszej" opcji.
Na każdym rogu (a przynajmniej pod przedszkolem) poszukuje się wyborczego numeru zawieszonego jakiś czas temu pisma "Izery"(będącego w korespondencyjnej opozycji do "Wieści Mirska").
Polska powiatowa jest najfajniejsza.
Wczoraj Ł., z okazji urodzin, otrzymał życzenia ujawnienia bloga.
No to macie, Nasi Drodzy. I nie zapomnijcie zagłosować!
Subskrybuj:
Posty (Atom)