Co robi człowiek, który by chciał, ale akurat nie bardzo może?
Snuje się.
Snuje się po obejściu i smętnie spoziera.
Daje się fotografować z Oldbojem, w ostatniej jesieni jego dotychczasowego życia (a nawet - ostatniej jesieni jego aktualnej inkarnacji; jego-znaczy się tego domu).
Sprawdza, czy są jeszcze jakieś sztachety dla pewnego Pacjana...o, są!
Wychodzi z kadru, by dojrzeć krzaków.
Patrzy na podstępną Tłoczynę, widok znaczy się, co go tu zwabił.
A kuku!
Eeee, nikogo tu jeszcze nie ma.
Ale kiedyś będzie!
Będziemy tu siedzieć i pić te poranne kawki i wieczorne herbatki, wyszedłszy przez drzwi, których też jeszcze nie ma.
Listopadowy szron, ale słonko cudne.
OdpowiedzUsuń... po cichu, po jesieniu, po krzaku... byle do wiosny !!!
OdpowiedzUsuńPiękną okolicę macie, z jednej strony fajowo że na uboczu bo spokój cisza i nikt w okna nie zagląda, z drugiej to wszelaka substancja kusi odkrywców i ratowników wszelakiego dobra doczesnego.
OdpowiedzUsuńWołajcie Pacjana bo w zimie opał może się komuś przydać.
Taki mrozik w takiej ciepłej okolicy?
OdpowiedzUsuńHej no, poprawcie se tytuł wpisu, bo skusicie, że się tak "ostanie" na dłużej.
Ma być przecież Ostatnia Zima nieruszanego domu!
Dobrego!
U mnie też był najpierw czas... snucia się... a potem wszystko się potoczyło... jakos tak samo, teraz takie mam odczucia.
OdpowiedzUsuńI wiesz, myślę, że skoro ja... taka marna kobita dalam w pojedynkę radę... to i Wy tym bardziej pójdziecie do przodu... gdy przyjdzie Wasz czas!!!
Zapomniałam dodać, że Dom i okolica wciąż zachwyca!!!
OdpowiedzUsuńKochani, czas na zmiany! Gotujcie (się)! (Z. robi takie sałatki, że... gotowanie to dla Was pryszczyk ;-))
OdpowiedzUsuńMożecie liczyć na sąsiedzkie i fachowe wsparcie.
Za to my liczymy na tą kawkę na przyzbie ;-))
Ładnie u Was.
OdpowiedzUsuńLubię te wasze humorystyczne komentarze a propos /nie/budowy. Ja caly czas mam ambiwalentne uczucia w związku z tym domem, ale dobrze wracać do normalych warunkow. Zycia w ciągłym remoncie i np pracowanie na etacie, małe dzieci, tego bym absolutnie nie zniosla! I mówienie, ze to satysfakcja takie remontowanie domu, do mnie nie przemawia. Mam nadzieje, ze tym razem spotkamy sie kiedys...w lecie. Znaczy chcialam usciślić, ja bardzo się cieszę, ze mąż remontuje ten dom, przywraca mu życie, ale ja nie muszę tu być cały czas i taka egoistyczna wygoda mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńWidok nieaamowity. Cisza spokój i dziewicze tereny. Ja może kiedyś wrócę do marzeń podobnych. Podoba mi sie ten blog. Zapraszam też do mnie. Zaczynam tu i z zaskoczeniem poznaje bezkres ciekawych miejsc w necie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWww.justordinarymoments.blogspot.com