Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.
Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.
niedziela, 29 października 2017
Deszczy czy słońce...
Deszcz czy słońce, jesteśmy na budowie codziennie. Skończyliśmy już wiercić, teraz czyścimy.
Podobno najlepsza do zbijania zaprawy z dachówek jest siekierka, po sprawdzeniu kilku opcji postawiliśmy na siekierkę, ale bez trzonka oraz na młotek i szpachelkę.
Z 3-3,5 tys. dachówek zostało nam do ogarnięcia jakieś 800 sztuk.
Deszczy czy słońce - jesteśmy na budowie codziennie - czego nie można powiedzieć o naszej dachowej ekipie. Rzeczywiście prace na dachu w czasie opadów są dość trudne do prowadzenia, toteż w takiej aurze prowadzone nie są.
Z rzeczy mniej absorbujących obrzękłe od łupania prawice - w piątkowy poranek udaliśmy się po wycenę okien, na razie tych do naszego mieszkania, bo nie ma na co czekać, czas się przeprowadzać.
Okna mają być (już!) w styczniu, później jeszcze tylko instalacje, wylewki i na (bardzo) upartego można mieszkać, po wykonaniu kilku mniejszy i większych prac. (Czyli - może maj? ;) )
Przyszły też różyczki na żywopłot, który zaczęliśmy sadzić lata temu.
Cudownie byłoby popaść w wir prac ogrodniczych (jeszcze przecież czosnek, jeszcze skosić, wypielić i przekopać), póki co jednak dopadamy na placu boju wyłącznie tego, co antracytowe, zwłaszcza, że pełno tego (w rozsypce) poniewiera się pod nogami i musi trafić na śmietnik.
Nasze największe marzenia na "już" - pomachać na do widzenia rusztowaniom, uregulować rachunki za skończoną robotę i ... zapakować to, co widać na zdjęciu (które już się, nawiasem mówiąc, zdezaktualizowało - krajobraz obecnie jest znacznie bardziej przysłonięty), do kontenerów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już niedługo...
OdpowiedzUsuńO tak...już niedługo kolejna impreza! Jupiii!
UsuńA zdjęcia dachu nie ma :(, a mnie to najbardziej interesuje. A oprócz tego to dzielni bardzo jesteście.
OdpowiedzUsuńW swoim czasie ;)
UsuńA oprócz tego znowu musieliśmy o Tobie myśleć w muzeum ;)
Jak przetrwaliście wichurę?
OdpowiedzUsuńU nas kilka dachówek poleciało spod kalenicy... już naprawione, ale duło fest.
No i pokażcie ten dach... :)
Niestety wichura pozbawiła TOITOIa drzwi, przenosząc go kilkadziesiąt metrów, na łąkę. Dach, nienaruszony przez naturę, czeka na sfotografowanie w odpowiedniej chwili.
UsuńŚwietnie oby tak dalej i czekam na kolejne wpisy. Bardzo fajnie, że każdego dnia staracie się tak dużo pracować na budowie. Zostało już nie wiele, na pewno wam się uda. Powodzenia w dalszej pracy!
OdpowiedzUsuńPodziękowalibyśmy, ale to podobno nie przynosi szczęścia, a tego nam bardzo aktualnie potrzeba ;)
Usuń