Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

wtorek, 23 maja 2017

Najpiękniejszy zapach na świecie.


Sprawy ruszyły naprzód.

Zaginiony w akcji K. nadal przebywa gdzieś u zachodnich sąsiadów (albo zgubił tam telefon), wraz z wiedzą na temat miejsca pobytu naszego drogocennego projektu budowlanego (wobec tego został nam już tylko jeden jedyny egzemplarz), powrócił za to pan A. z ekipą i wygląda na to, że machnie wszystko w kilka dni.

Wąchaliśmy wczoraj zalążek stropu, teraz nic nie pachnie nam piękniej niż płyta wiórowa.
Zachwyciłaby nas prawdopodobnie także woń pustaków ceramicznych, gdyby jakieś dało się kupić od ręki, ale w tej chwili nie jest to takie proste, chyba, że się wygrało w Totka.

W każdym razie jest postęp (widoczny), posadziliśmy także pomidorki koktajlowe i mamy wielką nadzieję, że kolejny sezon ogródkowy dane nam będzie spędzić bliżej naszych mizernych upraw, co powinno w pozytywny sposób wpłynąć na ich kondycję.

***

Pustaki się jednak znalazły.
Mamy sufit.
Mamy 25 ton piasku.
Mamy 2/3 potrzebnej nam dachówki rozbiórkowej (siłą rzeczy i dziełem przypadku powróciliśmy na dobrą drogę, porzuciwszy myśli o karpiówce-nówce, w kierunku której pchała nas rezygnacja i dobre rady oraz brak starych gąsiorów w odpowiednim kolorze, który okazał się mrzonką, bo i gąsiory się znalazły).




















Mamy niezły humor.
Mamy ogrodowego węża, który sprawi, że wywiercona niedawno studnia stanie się poręczna i użyteczna.
Mamy też na tyle rozsądku, żeby przejść do porządku dziennego nad niemożliwością urządzenia styczniowych urodzin Okruchowi w domu w pełni przystosowanym do takich akcji.
Na dodatek zaraz będziemy mieli ciasto z kłopotnickim rabarbarem, które zjemy w towarzystwie naszych wolimierskich znajomych, a wiadomo nie od dziś, że spożywanie ciasta w grupie korzystnie wpływa na sylwetkę, znowu więc będziemy szczupli i młodzi - hurrra!

Kłopotnicki rabarbar, jedyny dorodny obywatel naszej działki.

































4 komentarze:

  1. oj, ten rabarbar juz swoje najlepsze czasy ma za soba - kwiaty rabarbarowe na to wskazuja
    ale smak ciasta bardziej zalezy od towarzystwa, w ktorym jest spozywane tak wiec zaden noproblem!

    A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten okaz jest chyba jakimś mutantem, bo mimo kwitnienia zachował walory smakowe :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nooo właśnie, nie bardzo jest co napisać, przez wzgląd na brak spektakularnych postępów ;)

      Usuń