Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 4 stycznia 2013

Postanowienie noworoczne.

Z minionego miesiąca mamy prawie wyłącznie zdjęcia z twarzą, których, zgodnie z przyjętą przez nas konwencją, nie zaprezentujmy.

Jest na nich całkiem sporo ludzi, tych, których poznaliśmy tutaj i tych, którzy sprawili nam ogromną przyjemność fatygującą się na pogawędkę w jesiennych okolicznościach mirskiej przyrody i architektury.

Z niektórymi odwiedzaliśmy bożonarodzeniowe jarmarki, z innymi spędzaliśmy świąteczne wieczory, ze wszystkimi rozmawialiśmy o domu lub domach.

Pod wpływem tych rozmów, a także, a może przede wszystkim, innych czynników, zakotwiczonych bezpośrednio w naszej codzienności, nabraliśmy przekonania, że w remontowej awangardzie raczej nie będziemy.

Podjęliśmy, bez cienia wątpliwości i zupełnie swobodnie, decyzję o niewszczynaniu większych działań remontowo-budowlanych w rozpoczynającym się roku.

Po dwuletniej szarży na oślep, którą nazwać można również stawianiem pierwszych kroków w prowadzeniu firmy, udało nam się jako-tako zorganizować i odzyskać dużą ilość czasu wolnego. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że Potomek, który nie pamięta już nawet naszego jeleniogórskiego epizodu, a w niegdysiejsze mieszkanie w Poznaniu wierzy nam na słowo, posiadł sporą ilość umiejętności właściwych czterolatkom, które w połączeniu z jego niezmordowanym entuzjazmem dodatkowo ułatwiają nam życie.

Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że nie wdepnęliśmy w remont w ciągu minionych trzech lat i święcie przekonani, że jeszcze trochę musimy z tym poczekać.

Wygląda na to, że jeszcze długa droga przed nami.


Czyż jednak nie chodzi o to, by gonić króliczka?



14 komentarzy:

  1. Dokładnie o to chodzi. Gońcie sobie, ale powoli. Wszystko w swoim czasie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to będzie jedno z tych postanowień, które są dotrzymywane ;-)
    Pomyślności w nowym roku. Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No Kochani.... to mi zaimponowaliście!

    OdpowiedzUsuń
  4. na wszystko przyjdzie czas- jak mawia mój teść:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najważniejsze, że jesteście szczęśliwi, mimo wszystko lub może przede wszystkim !!! Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. gdyby D. wiedział o tym...pewnie by tak nie pędził na łeb na szyję z dokumentacją projektową ;-) [g]

    OdpowiedzUsuń
  7. No to daliście luzu ! Ja w sumie tez mam jeszcze sporo czasu do 67 roku życia a pewnie w międzyczasie nasi wspaniali reprezentanci narodu ,jeszcze parę razy termin upragnionego przejścia do świata rześkich emerytów wydłużą !Tak trzymać małymi łyżkami do przodu .
    Wszystkiego najlepszego dla Was i sąsiadów .
    Max

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie jakieś niestresujące postanowienie noworoczne, bo wszyscy się spinają jak by tu sobie kolejny rok utrudnić a Wisłę kijem odwrócić. O!



    Pzdr,

    OdpowiedzUsuń
  9. Wy to zawsze potraficie zaskoczyć. Grunt żebyście zdrowi i szczęśliwi byli. Króliczka zawsze można dogodnić a przynajmniej gonić. Tylko nie gadajcie, że my Was jednak wyprzedzimy... hehehehe tak se tylko piszę, bo przecież kto wie co przed nami ... no ja z pewnością nie :-) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystko powinno toczyć się swoim tempem i w swoim czasie... Miłego czasu więc Wam życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. A czy to nie jest tak, że w przypadku takiego domu każdy rok zwłoki robi różnicę (chodzi mi o stan techniczny budynku)? Pytam z ciekawości i z dużą dozą życzliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. a my właśnie miesiąc temu podjęliśmy bardzo ważną i trudną decyzję mieszkaniową. Rozpoczęliśmy poszukiwania mieszkania w Poznaniu. Koniec oszukiwania się, że możemy dojeżdżać do pracy i mieć dom poza miastem. Długo żyliśmy tą ułudą, która jednak wciąż wzbudzała w nas niepokój pt. "czy to jest słuszne?". Już dłużej nie możemy... To nasza ostatnia zima, której nie spędzamy centrum miasta, mamy dość. Najwyraźniej inna nasza droga i nam jest ten dom pisany po 67 roku życia, żeby wnuki miały gdzie na wakacje przyjechać ;) Będę tęsknić i marzyć o tym domu i gonić mojego króliczka chyba całe życie.

      Usuń
    2. Akacjo - i tak i nie:)
      Tak, bo im szybciej, tym lepiej.
      Nie bo (w naszym przypadku)im szybciej, tym mniej kasy, więcej kompromisów, dłuższy okres prowadzenia prac (i niemieszkania tam, gdzie się je prowadzi), dłuższy okres ekspozycji materiałów budowlanych czekających na różnych chętnych - i nie chodzi oczywiście o ekipę remontową:D

      P.s.Z króliczkami nigdy nic nie wiadomo, przychodzą, kiedy chcą.
      Też kiedyś kupiliśmy i generalnie (z pruciem ścian włącznie) wyremontowaliśmy mieszkanie w Poznaniu. I co? ;)

      Poza tym zawsze będziecie mogli wpaść do nas;)

      Usuń