Przechytrzyliśmy samych siebie pozbywając się spółdzielczego lokum i z
końcem maja nie będziemy już mieli gdzie mieszkać (przynajmniej w
Mirsku) - wbrew pozorom jest to powód do ogromnej radości.
Mamy też nowego, głównego wykonawcę - wcześniej zdarzyło mu się ułożyć kafelki, jest jednak niezwykle utalentowany i mimo (coraz bardziej) siarczystych mrozów z gracją konstruuje sufity i wyznacza ściany działowe, niecierpliwie czekając na ocieplenie. Stawia się na budowie skoro świt, a wieczorem dogląda posesji. Tani, dokładny, sympatyczny i staranny - nie ucieknie, nie przeklnie i nie będziemy mieli do niego pretensji, zatrudniliśmy go bowiem w myśl idei "jeżeli chcesz mieć coś zrobione dobrze, zrób to sam".
Na rozgrzewkę wykonał piękne okna foliowe, które (mimo swej tymczasowości) dodają Staruszkowi domowego uroku.
Niemałą osłodą w czasach desperacji jest dla nas ekipa instalatorów.
Są na świecie rzeczy, których jednak postanowiliśmy się nie uczyć na własnych błędach.