Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Przedwojenne SPA w rozsypce.

Gmina Mirsk inwestuje obecnie w pewną atrakcję turystyczną.



Kiedy minie się stanowiska archeologiczne, mające zamienić się w GEOPARK (dumnie widniejący już w materiałach promocyjnych czekających na zainteresowanych historią w mirskiej Informacji Turystycznej )oraz zabudowania Kotliny pozostające w jako-takiej całości, wpada się na SPA w rozsypce. (Por.:Kesselschloßbaude)















-------------------------------
Wieści z frontu.

Gigantyczna wiertarka na kołach, służąca do ustawiania na polach i wzdłuż dróg brzydkich rzeczy, wyżłobiła nam koleiny do składowania gruzu.



P.s.Sąsiadowi też się wichura nie przysłużyła...

niedziela, 25 grudnia 2011

Leśna. Żywe muzeum liternictwa.

Mamy wreszcie chwilę, by gdzieś się zapuścić. Nie napiszemy, że zapuścić się gdzieś dalej, bo co to za dalej, gdy wystarczy minąć Giebułtów i Świecie, na którego poboczach (naprzeciwko zamku) tkwią posegregowane kamienie i już po prawej mija się zakratowane wejście do sztolni, by za chwilę - przejeżdżając wzdłuż Kwisy - skręcić nagle ku położonemu na tyłach rynku parkingowi.















Ludzie, kupujcie bułki w Leśnej! Są skandalicznie drogie, wygląda jednak na to, że nie uległy transformacji wraz z całym krajem i nie poznały smaku polepszacza i spulchniacza.





czwartek, 22 grudnia 2011

Dziura w całym oraz brzydkie rzeczy.

Prawie trzy tygodnie numer 8 przestał bez odwiedzin.
Ściślej rzecz ujmując - bez naszych odwiedzin...

Kiedy nas nie było - na poddaszu hulał wiatr. Skutecznie.



Przed domem natomiast wyrosły nam brzydkie rzeczy, na których ustawienie osobiście podpisaliśmy zgodę, choć wcale ich nie chcieliśmy. Mieliśmy wybór między brakiem prądu a dewastacją krajobrazu.





Jakby to podsumować?
Może...nie ma tego złego!?

niedziela, 4 grudnia 2011

Aaaa, to dlatego tu jesteśmy!



[Czerwiec 2011.]

P.s.Niektórzy mają taki widok z przeszklonego szczytu swego domu...my za to będziemy mieli widok na przeszklony szczyt z tarasu numeru 8. (Szczególnie, kiedy natura skąpi drzewom liści.)

Post postscriptum (w nawiązaniu do sagi o D., architekcie).
Niezupełnie jest tak, że mamy cierpliwość. Nazywamy to raczej opadem rąk. I powtarzamy sobie, co jest zupełnie zgodne z prawdą, że D. zrobił nam bardzo praktyczny projekt, który nam się niezmiernie podoba.

Zresztą, nie ma tego złego.

Czekanie na projekt, warunki i pozwolenie popchnęło nas ku podjęciu kilku decyzji, które wyszły nam na dobre. Kolejne kilkadziesiąt dni okołoremontowej stagnacji z pewnością przyniesie nam coś ciekawego. To wcale nie słodkie cytryny, to fakty!

sobota, 3 grudnia 2011

Czekanie na pozwolenie, czyli falstart i drugi start.

Mieliśmy dostać papiery na początku listopada, zamiast tego dowiedzieliśmy się, że dokumenty złożone w Starostwie powróciły do architekta D. gdzieś w okolicach pierwszej połowy października. Oto wczoraj, będąc w Jeleniej, przypomnieliśmy sobie o nim (to znaczy o nich: i o (nie)wyczekiwanym pozwoleniu i o D., architekcie) i napisaliśmy doń krotką wiadomość tekstową w wiadomej sprawie (czyli kiedy, och kiedy to nastąpi złożenie dokumentów o pozwolenie na budowę).
Dostaliśmy odpowiedź. Kolejna próba rozpocznie się już (!) piątego grudnia. Dodać 65 (słownie: sześćdziesiąt pięć) dni, dodać dwa tygodnie na uprawomocnienie się...może zanim miną dwa lata od podpisania umowy z D., zdążymy dostać zgodę na niebudowę?
Przydałabym nam się do rozłożenia domu na części pierwsze, w celu spowodowania ustania konieczności płacenia podatku (dom bez dachu lub bez ściany przestaje być budynkiem podlegającym opodatkowaniu, tak przynajmniej mówi Pani Z. z ratusza).