Odnosimy ostatnio (dość dziwne, jeżeli chodzi o przeboje z Oldbojem)
wrażenie, że wszystko (to znaczy nie-budowa) zaczyna ruszać na przód, a
nawet galopować.
Nagle załatwiła się wyprowadzka pszczół.
(Dziękujemy wykonawcy przeprowadzki, także za pomoc w przywracaniu otworu okiennego.)
Znalazła się ekipa, która jest skłonna przeprowadzić remont od rozbiórki po tynki.
(Dziękujemy PiM, ponownie.)
Znalazł się kierownik budowy.
A wszystko to zupełnym mimochodem, przy naszym mizernym udziale.
A może prawda jest zupełnie inna i wbrew pozorom... załatwiało się to całe cztery lata?